"Co Tobą powoduje?"
Nawet w opisie mojego bloga jest
napisane, że dawno nie byłam w teatrze. No, to poszłam.
Okazji nie można było przegapić, bo wystawiano sztukę w reżyserii
mojego brata. Tak, tak, mój brat – Marek Idzikowski – jest
młodym, obiecującym reżyserem, który otrzymał Nagrodę główną Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego za spektakl pt. „Odmęt” na zeszłorocznym Forum Młodej
Reżyserii.
Dopiero po przedstawieniu zapytałam
Marka, co go zainspirowało do napisania takiego scenariusza.
Dowiedziawszy się, że były to „Przygody Sindbada Żeglarza”
z „Baśni 1001 nocy” – pośpieszyłam, by niezwłocznie tę
historię przeczytać. Tak jak myślałam – niczego mi to nie
wyjaśniło. Postaram się jednak napisać o tej sztuce coś
w miarę sensownego. Żartuję oczywiście, muszę sobie troszkę
poironizować, bo to w końcu spektakl mojego brata, a my nigdy
nie stronimy od drobnych złośliwości wobec siebie, choć żyjemy
w wielkiej przyjaźni. Ale nie o tym.
Sindbad Tragarz i Sindbad Żeglarz,
dwie postaci teoretycznie całkowicie sobie przeciwne. Biedak, który
dźwiga na głowie ciężary innych i bogacz, który opływa
w dostatki i korzysta z życia. A jednak jeden
bez drugiego nie może się obejść – Targarz bowiem słucha
opowieści Żeglarza i to wysłuchanie jest dla podróżnika na
tyle cenne, że nagradza biedaka pieniędzmi, wykwintnymi daniami
i gościną w pysznym pałacu. Może nie chodzi tylko
o wysłuchanie, może jest to też odebranie ciężaru
tych przygód, dramatycznych wydarzeń, uniesienie ich części na
własnej głowie. Kto jest Tragarzem w spektaklu „Odmęt”?
Publiczność? Czy może milczący towarzysz głównego bohatera –
Dziobski. A może to w samym Sindbadzie mieszka kilka
postaci? Czy w każdym z nas jest ktoś od znoszenia
kłopotów, ktoś od żądzy przygód, ktoś od pławienia się
w dostatku – wielu różnych ktosiów? Na te pytania i wiele
innych, będziecie próbowali sobie odpowiedzieć podczas tego
spektaklu. Sprowokuje Was do tego na pierwszym miejscu znakomita gra
aktorska Michała Ferenca. To on jest jedynym aktorem na scenie
w „Odmęcie”. Jego zdolności powalają na kolana. Talent
komediowy, dramatyczny, sprawność, wygimnastykowanie są naprawdę
niezwykłe. Wielu aktorów starszych od niego wiekiem i stażem,
mogłoby się u niego uczyć. Michał jest dodatkowo
współautorem sztuki. Marek zdradził mi, że tekst powstał
częściowo na podstawie improwizacji Michała, którą reżyser
spisywał na bieżąco. Potem zaś razem pracowali nad utworem,
dodając swoje sceny, dyskutując, rozmawiając. Wreszcie Michał
Ferenc jest współautorem muzyki do spektaklu. Muzyka, jak wszystkie
efekty w tym przedstawieniu, jest ascetyczna. Kilka dźwięków
granych na żywo na gitarze akustycznej, ale to są właśnie te
dźwięki, zagrane po długim okresie ciszy robią ogromne wrażenie.
Drugim autorem muzyki jest Dawid Mkrtchyan.
Co jeszcze jest w sztuce takie
oszczędne? Rekwizyty. Na pierwszy rzut oka – zbiór śmieci.
Jednak po spektaklu będziemy patrzeć na nie już zupełnie inaczej,
będą odgrywać różne role, kojarzyć się z zupełnie to innymi
przedmiotami, osobami czy uczuciami.
Całości dopełnia światło – Marek
od kilku już lat zajmuje się reżyserią świateł w przedstawieniach i tutaj osobiście usiadł za konsoletą, żeby
swoją sztukę oświetlić.
O czym to jest – zapytacie. Idźcie,
to zobaczycie – odpowiem. Ale kilka słów na temat moich własnych
przemyśleń skreślę. „Co Tobą powoduje?” - pyta główny
bohater w pierwszych minutach sztuki. Co rządzi naszym życiem –
przeznaczenie, Bóg, my sami? Dlaczego często tak strasznie się
miotamy? To, co robimy, wydaje się nie mieć żadnego planu. Siedem
przygód Sindbada, w każdej z nich spotkał się oko w oko ze
śmiercią, był pewny, że grozi mu najstraszniejszy koniec. W
kolejnej przygodzie przekonywał się jednak, że tamte doświadczenia
nie były nawet w połowie tak straszne, jak te, których doświadcza
obecnie i tak dalej, i tak dalej, ciągła eskalacja nieszczęść.
Po każdej przygodzie wracał w końcu do domu, cieszył się
dostatkiem i spokojem. Ale coś kazało mu wracać na morze, sam
określił to jako chciwość, bo był kupcem, handlował podczas
podróży, ale fabuła baśni pokazuje, że ten przymus ruszania w
drogę podyktowany był czymś więcej niż tylko umiłowaniem
dostatku. Znajomy schemat? Jeśli nawet nie odnosi się to
bezpośrednio do mojego czy Waszego życia (a chwilami na pewno się
odnosi), pomyślmy o historii gatunku ludzkiego. Ciągłe błędy,
porażki i upadki, kiedy wydaje nam się, że już gorzej być ie
może, przekonujemy się, że owszem, może. Nierzadko z powodu
własnych decyzji wpadamy w niezłe tarapaty. W końcu jakoś się
udaje, wychodzimy z tego cało, przychodzi ratunek. Wreszcie
znajdujemy bezpieczną przystań i co? I też źle, ciągle czegoś
brak, coś pcha nas na morze.
Tak też jest w tej sztuce – ciągła
podróż, przeszkody, katastrofy, główny bohater już, już tonie w
odmęcie, ale cudem uchodzi z życiem. „Bo życie jest jednak
słodkie” – jak mówi Sindbad Żeglarz.
Czeka Was dużo ciekawych przemyśleń
z okazji tego spektaklu, ale nie zabraknie też scen, dzięki którym
szczerze się uśmiejecie. Tu, jeszcze raz podkreślę, ogromne brawa
dla Michała Ferenca – sceny komediowe zagrane zostały po
mistrzowsku!
Ten spektakl przywrócił mi wiarę w
teatr, jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało. Dlaczego ja nie
chodzę do teatru, oprócz tego, że nie mam czasu? Bo nie mam
ochoty. Nie mam ochoty na banalne komedyjki, których jest teraz
pełno, nie gustuję też w skomplikowanych nowoczesnych sztukach z
dwudziestym szóstym dnem, z których nic nie rozumiem. Zapewne
wykazuję się teraz ignorancją, ale takie mam doświadczenia –
przyznaję – mocno ograniczone. Dzięki „Odmętowi” zaś
przypomniałam sobie ten fragment wiersza Joanny Kulmowej:
Bo teatr jest po to, żeby wszystko
było inne niż dotąd
żeby iść do domu w zamyśleniu,
zachwycie
i już zawsze odtąd księżyc w misce
widzieć.
Właściwie niewiele tu powiedziałam o Marku, więc może jeszcze zdanie o nim. Ta sztuka znakomicie obrazuje jego osobowość i sposób bycia: niby heheszki, a tak naprawdę chce opowiedzieć o czymś ważnym.
Polecam Wam „Odmęt”, a będzie okazja, żeby go obejrzeć, ponieważ częścią wygranej przez Marka nagrody jest możliwość wystawienia spektaklu w Teatrze Rozmaitości w Warszawie. Oczywiście w czasach korony – nie mogę podać żadnego konkretnego terminu, ale jak tylko się czegoś dowiem, dam Wam znać.
Polecam Wam „Odmęt”, a będzie okazja, żeby go obejrzeć, ponieważ częścią wygranej przez Marka nagrody jest możliwość wystawienia spektaklu w Teatrze Rozmaitości w Warszawie. Oczywiście w czasach korony – nie mogę podać żadnego konkretnego terminu, ale jak tylko się czegoś dowiem, dam Wam znać.






Komentarze
Prześlij komentarz