„Rzeczy, których nie wyrzuciłem"



fot. Zoey Wang z Pixaby


„Kiedyś sądziłem, że ludzi pamiętamy, dopóki możemy ich opisać. Teraz myślę, że jest odwrotnie, są z nami, dopóki nie umiemy tego zrobić. Dopiero martwych ludzi mamy na własność. (…) Teraz już wiadomo – byli tacy albo śmacy. (…) Ale jeszcze nie wszystko pamiętam, dopóki nie mogę ich opisać, jeszcze trochę żyją”.

Recenzja tej książki powinna być jak trailer filmu – tylko najlepsze sceny, bez żadnego komentarza. I to już wystarczy, żeby zachęcić Was do jej przeczytania. Przynajmniej tak mi się wydaje. Książka, za którą Marcin Wicha dostał Nagrodę Literacką „Nike”, osławiona i wychwalona. I ja mam napisać jej recenzję? Co ja sobie w ogóle myślałam? – pytam jak Ron przed swoim pierwszym meczem quidditcha. Porywać się na coś takiego? A porwę się, bo książka jest tak dobra, że nie mogę o niej nie napisać. Nie ukrywam jednak, że ten tekst mógłby się właściwie składać z samych cytatów. Nic mądrzejszego, bardziej błyskotliwego, zabawniejszego po prostu nie wymyślę.
Jak łatwo wywnioskować z tytułu („Rzeczy, których nie wyrzuciłem”), jest to książka o przedmiotach. Cytat zaś, który zamieściłam na początku, i od którego cała książka się zaczyna, sugeruje, że będzie mowa i o ludziach. Głównie o jednym człowieku – o matce piszącego. Rozważania, które powstały z tego: „kiedy myślimy o kimś, zostając bez niego”. Pakowanie rzeczy, rozdysponowanie książek – masa spadkowa – wycieranie kurzu ze wspomnień, układanie na półkach anegdot, urywków zdań, powiedzonek. Odbywa się tu opisywanie osoby przez pryzmat słów, pod względem jej stosunku do języka. „Nie pozwalała kombinować ze słowami”, „Jeśli cytowała jakieś porzekadło, to zawsze z podaniem źródła”, „Miała słowa na każdą okazję, posługiwała się nimi, jak zestawem narzędzi”, „Milcząc, odzyskuje kontrolę nad słowami” .

Jest to też historia dźwigania lęku. Jak w książce „Tajemnice przodków” A. A. Schutzenberger – strach przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Marcin Wicha pochodzi z rodziny żydowskiej, ale jego matka urodziła się już po wojnie. Historia zagłady jest jednak obecna w jej życiu, jeśli nie w opowieściach, bo trudne tematy zbywa się w tej rodzinie zwykle anegdotami, to w lękowości, niepokoju, depresyjności.




Sposób, w jaki napisana jest ta książka po prostu mnie urzekł: zaskakująco, niezwykle, niesztampowo. Zwraca się uwagę na drobne szczegóły, detal rośnie do rangi symbolu i za jego pomocą opowiada się historię. Kolor koperty z wynikami badań to opowieść o chorobie, rubryka, którą trzeba zaznaczyć w dokumentach to opowieść o umieraniu.

Podobnie jak w filmie, który polecałam Wam tydzień temu, tak i tutaj śmiech miesza się ze łzami. Książka nie jest zbyt wesoła, o czym autor ostrzega już we wstępie, ale podczas jej czytania uśmiech na twarzy pojawia się wielokrotnie. Poczucie humoru rozświetla prawie każdą historię, ironia wyskakuje jak diabełek z pudełka, a maestria językowa budzi autentyczny podziw.

Co tam jest jeszcze? Tak żeby Was zachęcić, wymienię wszystkie najważniejsze funkcje tego urządzenia ;) Będzie o reanimacji długopisu i o zdobywaniu książki „Jak pocieszyć Maciupka”, o sztuce robienia awantur na poczcie i o tym, co włochata gąsienica mówi do ptaków. Będzie też przezabawne porównanie książki Jane Austen do bajki o Kubusiu Puchatku. Jeśli to Was nie przekonało, mam jeszcze ostatniego asa w rękawie. Książka została w znakomity sposób przeczytana przez Marcina Popczyńskiego i tym samym zamieniona w audiobooka. Aksamitny głos lektora jest, moim zdaniem, wartością dodaną, a świetna interpretacja dodatkowo podnosi poziom lektury. Nie każdy oczywiście lubi słuchać książek, a niektórzy może uznają to za pójście na łatwiznę. Ja należę do osób uzależnionych od audiobooków i nie wstydzę się tego! Uważam, że pozwalają one maksymalnie wykorzystać każdy czas na obcowanie z literaturą, można słuchać przy myciu naczyń, podczas spaceru, gdziekolwiek chcecie. Audiobooki czytane są nierzadko przez wybitnych aktorów czy lektorów, a ich interpretacje dodają dziełom rumieńców. A Wy raczej czytacie, czy wolicie słuchać? Napiszcie w komentarzach.
Niezależnie od tego, czy tę książkę przeczytacie, czy jej posłuchacie, zapoznajcie się z nią koniecznie. Naprawdę warto!

Komentarze

Popularne posty