10 błędów językowych, które irytują mnie najbardziej
fot. Maggy Burlet z Pixabay
Skąd taki wpis? – zapytacie.
Przecież miało być polecanie wydarzeń i zjawisk
kulturalnych. Miało być bez hejtu – powiecie zawiedzeni. Otóż
w tym wpisie polecam Wam poprawną polszczyznę, która jest
zjawiskiem jak najbardziej kulturalnym. Hejtu nie zamierzam uprawiać,
bo nie będę krytykować konkretnych osób (no, prawie). Nie
sądziliście chyba jednak, że przy mojej wrodzonej złośliwości
i wyssanej z mlekiem matki tendencji do ironii wytrzymam
w konwencji piania na temat kolejnych cudownych dzieł. Żeby
nie było niedomówień, opisywałam tu i będę opisywać
dokonania, które mnie autentycznie zachwycają, ale skoro już
jestem przy głosie, to pozwolę sobie wylać trochę mojej
polonistycznej goryczy. Dobrze, że jestem dodatkowo podminowana, bo
moje dziecko w tym tygodniu ani razu nie zasnęło przed 23.30,
więc złoszczenie się łatwo mi pójdzie.
1. Nieprawidłowa wymowa wyrazów
zakończonych na -ą
W języku polskim jest wiele wyrazów,
które kończą się na literę -ą. Czasowniki, np. idą,
robią,mówią. Rzeczowniki w narzędniku, np. akcją, mową, myślą... I wiele innych. Dostaję dreszczy, kiedy ktoś wymawia tę
końcówkę jako -om. Tu może dobry pretekst, żebym podzieliła się
moją opinią – uważam, że niezależnie od tego, jak się mówiło
w Twoim domu, na Twoim podwórku i jak Cię mówić
nauczono, jeśli chcesz występować przed kamerą i wypowiadać
się publicznie, to powinieneś się nauczyć mówić poprawnie.
Kiedy gwiazda podczas koncertu namawia mnie, żebym wsparła „tom
akcję charytatywnom”, to nie zyskuje mojego szacunku, mimo
jej wybitnych umiejętności wokalnych. Nie potrafię zrozumieć, jak
osoba, która pretenduje do roli artysty, występuje z przekazem
intelektualnym, pisze własne teksty w języku polskim, może
mówić w ten sposób. A, i mam jeszcze pocieszenie dla
tych, którzy nie mogą się oduczyć mówić „tom”, w bierniku
mówi się „tę” – tę akcję – i po problemie ;) Kiedyś
nawet chodnikowe hity były pisane poprawnie, por. „Daj mi tę
noc”, a dziś? Ech, gdzie są niegdysiejsze śniegi?
2. Nieprawidłowa postać zaimka
w rodzaju nijakim
Mamy w języku polskim trzy rodzaje
rzeczowników: męski, żeński i nijaki. W liczbie pojedynczej są
do nich przyporządkowane trzy zaimki wskazujące: ten, ta, to.
Uczymy się tego już w podstawówce, z tego, co pamiętam.
Dlaczego więc, na litość boską, pojawiają się frazy typu: „te
pismo”, „te słońce”, „te dziecko”? Wystarczy zadać sobie
pytanie, jaki jest rodzaj danego rzeczownika albo nawet bez
terminologii, czy to jest ten, ta, czy to i już wiemy, że „to”,
a nie „te”, „te” jest zarezerwowane dla liczby mnogiej, np.
„te dziewczyny”.
3. Nieprawidłowe użycie zaimka
rzeczownego w rodzaju nijakim
Znowu zaimki i znowu rodzaje.
Zaimek „on” (rodzaj męski) przyjmuje w bierniku postać „go”
(np. On nie miał samochodu, więc podrzuciłem go do domu). Ale już
zaimek „ono” (rodzaj nijaki) przyjmuje w tym samym przypadku
postać „je” (Ono nie miało samochodu, więc podrzuciłem je do
domu). Nagminnie pojawia się w wypowiedziach zaimek „go” w
rodzaju nijakim. „To wypracowanie było trudne, więc pisałem go
przez trzy dni” – po usłyszeniu czy przeczytaniu takiego zdania
ja już mam mdłości. Powinno być oczywiście „pisałem je”.
4. Wstawianie zaimka „tobie” tam,
gdzie powinien być zaimek „ci”
Pełne formy zaimków „ciebie” i
„tobie” występują na końcu lub na początku zdania,
ewentualnie po przyimku. W pozostałych przypadkach należy
stosować formy krótkie „cię” i „ci”. Wszyscy więc, którzy
piszą: „Pomożemy Tobie...”, „Powiemy Tobie...” itd. powinni
najpierw pomóc sobie i nauczyć się zasad poprawnej
polszczyzny. Szczególnie irytuje mnie to we wszystkich komunikatach
marketingowych, bo twórcom wydaje się, że w ten sposób
podkreślą wagę odbiorcy, „chodzi o Ciebie”. Owszem,
„tobie” jest właśnie zaimkiem akcentowanym, ale przeznaczonym
do umieszczenia na końcu lub początku zdania – inaczej brzmi po
prostu nieporadnie.
5. Błąd tożsamości podmiotów
Tego to można przeczytać i usłyszeć
na pęczki, wszystko przez przeklęte imiesłowy przysłówkowe
i naszą ogromną chęć do skracania wypowiedzi, bo przecież
nie ma czasu. Kiedy używamy imiesłowu przysłówkowego
(współczesnego czy uprzedniego) musimy mieć ten sam podmiot w obu
częściach zdania. Już tłumaczę z polskiego na nasze. Pokażę
to na przykładzie imiesłowów współczesnych, ponieważ są dużo
częściej używane. To sławne imiesłowy zakończone na -ąc:
robiąc, mówiąc, stojąc itp. Podstawowe pytanie, które musimy
zadać, brzmi: kto wykonuje każdą czynność opisaną w zdaniu.
„Przechodząc przez ulicę, zobaczyłem kolegę” – ja
przechodziłem i ja zobaczyłem, zgadza się, podmioty tożsame. Ale
już „Przechodząc przez ulicę, nawiedziła mnie myśl o koledze”
– ja przechodziłem, ale to myśl nawiedziła – każda część
zdania ma inny podmiot – nie może tak być. Z tego zdania
wynikałoby, że to myśl przechodziła przez ulicę – no bzdura.
Ale takie nam się długie wydaje „Kiedy szedłem...”, to sobie
skrócimy. Wychodzi brzydko i niepoprawnie.
6. Niewłaściwe rozpoznanie przypadka
gramatycznego, jakiego wymaga dany czasownik
To jest skomplikowane zagadnienie, przy
jego opisywaniu pojawia się magiczna inkantacja: „obie formy są
poprawne”, której nikt nie lubi. Ale można tu mówić o formach
z całą pewnością niepoprawnych, a stosowanych bardzo często.
O nich zatem, pozwólcie, słów parę. Niektóre czasowniki wymagają
rzeczownika w bierniku, a niektóre w dopełniaczu. Celowo
używam tych trudnych słów, żeby Was zdenerwować, nic by się nie
stało, jakbyście sobie zrobili krótką powtórkę z gramatyki.
Zapewne jednak nie macie na to czasu, co też biorę pod uwagę,
pozwolę sobie więc wyjaśnić. Weźmy np. czasownik
„słuchać” – słuchamy kogoś lub czegoś. „Kogo? Czego?”
to, jak może pamiętacie, pytania dopełniacza, a więc tego
właśnie przypadka będzie wymagał czasownik „słuchać”.
Dlatego też słuchamy muzyki, a nie muzykę – przy tej drugiej
formie znowu mam falę mdłości. Moje ucho i oko najczęściej
wyłapują właśnie używanie biernika tam, gdzie wymagany jest
dopełniacz. Potrzebujemy zatem książki, szklanki, kawy, a nie
książkę, szklankę, kawę. A najbardziej potrzebujemy
słownika. Korzystanie ze słowników jest obecnie tak łatwe, jak
nigdy dotąd. Wystarczy wpisać daną frazę w wyszukiwarkę,
jeśli tylko nie jesteście pewni poprawności danej formy. Jeśli
zaś jesteście pewni, to ja już nic nie poradzę. Pewność jest
najgorsza, jeśli chodzi o poszerzanie wiedzy.
7. „Wziąść” zamiast „wziąć”
Walkę o zaszczytne siódme miejsce
wygrał czasownik „brać”. W postaci dokonanej przyjmuje on formę „wziąć”, którą wymawiamy
tak, jak piszemy. Proste? Proste. Żadnych reguł, żadnej
terminologii, o słówku „wziąść” należy zapomnieć!
8. „W cudzysłowiu” zamiast
„w cudzysłowie”
Przy punkcie ósmym już mocno
zastanawiałam się, o czym napisać, bo kandydatów było
kilku, ale przypomniałam sobie, że to w sumie wszystko jedno,
bo nikt nie dotrze aż tu, wpis jest zbyt długi. Także padło na
niewinne słówko „cudzysłów”, które mówi właśnie o cudzym
słowie, a nie cudzym słowiu. Opornym proponuję niezawodną metodę
mnemotechniczną, którą uraczyła mnie swego czasu koleżanka ze
studiów: „W cudzysłowie” jak „w dupie” – na
pewno zapamiętacie.
9. Kup se, zrób se
Teraz przechodzimy do błędów, które
sama popełniam. Przyznaję się bez bicia. Tylko że ja o tym
wiem i po każdym takim słowie biczuję się, a potem leżę
plackiem (bo u mnie w domu zakazane jest leżenie krzyżem).
A poważnie, to jest właśnie taka codzienna niedbałość językowa.
„Możesz se zrobić?”. A powinno być: „Zrób sobie, proszę”
– poprawnie i grzeczniej.
10. „Bedzie” zamiast „będzie”
To już ostatni błąd i zarazem drugi
popełniany przeze mnie najczęściej. Znowu niechlujna artykulacja.
Poprawna wymowa tego wyrazu to coś zbliżonego do „beńdzie”,
broń Boże nie „będzie”, bo zbyt dokładne wymawianie
samogłosek „ę” i „ą” to przejaw hiperpoprawności, która
jest nieznośną manierą.
Ale napisałam! Okropna ze mnie baba –
powiecie, być może. Nie potwierdzę, nie zaprzeczę. Nie jestem
purystką językową, rozumiem, że język się zmienia, uśmialibyśmy
się, jakie słowa, dziś traktowane jako w pełni poprawne,
dawniej uznawane były za błędne. A jednak czuję smutek, gdy
widzę, jak piszemy i słyszę, jak mówimy. Nie mam ochoty
czytać wierszy moich znajomych poetów, którzy publikują na
Facebooku wypowiedzi z błędami ortograficznymi, odrzuca mnie
od sławnych i poczytnych gazet zapowiadających swoje artykuły
tekstami, w których literówka goni literówkę. Boję się, że
na końcu czasów Bóg powie: „Przyszłem”, zamiast
„Przyszedłem”.
Na zakończenie wstawiam piosenkę
o takich właśnie wrednych, czepialskich i małostkowych
kobietach bez serca jak ja. Ja oczywiście serce posiadam i nie
skreślam ludzi z powodu nieznajomości zasad poprawnej
polszczyzny. Dlatego nadal śledzę dwie moje ulubione bloggerki,
z których jedna mówi -om, a druga soli błędy
ortograficzne. Ale śledziłoby mi się je milej, gdyby tego nie
robiły. Mam więc prośbę, sprawdzajcie to, co publikujecie, nawet
w prywatnych postach, zastanawiajcie się nad tym , jak mówicie.
Język to być może ostatnie dobro narodowe, które mamy wspólne.
I pamiętajcie – Wasza mowa Was zdradza.



A propos wiąść...
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej drażni "weŹNie"
Ała!
:D