Skąd to się wzięło?



Nie chciałam pisać bloga. Bo jaki to miałby być blog? Kolejny parentingowy? Musiałby się nazywać „Porażki i upadki młodej matki”. Nie. Nie bardzo się na czymś znam oprócz języka polskiego i literatury, powiedzmy. Nawoływać wszystkich, żeby się nie poddawali, brali życie w swoje ręce, spełniali marzenia albo najpierw przepracowali problemy z dzieciństwa? Nie czuję się kompetentna w tej dziedzinie. Internet jest pełen takich pseudo-psychologicznych bzdur. Oczywiście można też znaleźć wartościowe treści na ten temat, żeby nie było. Nie chciałam więc pisać bloga. Ale moje koleżanki pisały i nawet fajnie im szło, czy nawet nadal idzie. Tak mnie kusiło od dłuższego czasu, żeby wypuścić wszystkie te myśli, które kłębią mi się w głowie. Brakowało tylko pretekstu i on się znalazł. Przeczytałam gdzieś, że żeby pisać, trzeba pisać. Może trochę upraszczam, ale chodzi o to, żeby operować słowem pisanym jak najczęściej, jeśli chce się związać swoją przyszłość z tworzeniem tekstu. Niech więc ten blog będzie formą ćwiczebną. Pomyślałam też, że w dobie wszechobecnego hejtu, fajnie będzie napisać coś pozytywnego, polecić coś, co moim zdaniem, jest dobre. Stąd tytuł „Jakie to jest dobre” - tak, zawiera on generalizację, która w pewnym sensie przeczy założeniom bloga, bo treści tu umieszczone będą subiektywne. Taki tytuł mi przyszedł do głowy, spodobał się i już, więc po prostu dopowiedzcie sobie w głowie „... jej zdaniem” i będzie dobrze. Co ja tu będę polecać? Piosenki, płyty, książki, filmy, może sztuki teatralne, choć w teatrze byłam ostatnio... no nieważne... Może się pojawić trochę rzeczy dla małych dzieci, bo mam małą córeczkę i siłą rzeczy zamiast pójść na film czy spektakl dla dorosłych, pójdę na coś dla milusińskich. Nazwijmy to blogiem z grubsza kulturalnym, no to – w drogę!

Komentarze

Popularne posty