Społeczeństwo niezależnych jednostek
Chciałabym dzisiaj podzielić się z Wami radością z mojej pracy. Otóż od jakiegoś czasu jestem korektorką i z wielką przyjemnością czytam książki i poprawiam w nich błędy. Nie mogę Wam polecić tego, nad czym ostatnio pracowałam, bo jeszcze się nie ukazało, ale zaproponuję Wam film, o którym się dzięki lekturze tego dzieła dowiedziałam. „Szwedzka teoria miłości” to dokument nakręcony przez Erika Gandiniego – pół Włocha, pół Szweda.
W każdym opisie tego filmu i w każdej recenzji przeczytacie o tle historycznym wspomnianych w dokumencie wydarzeń. Powiem więc tylko, że na początku lat 70. rząd szwedzki wprowadził szereg zmian, które miały, ogólnie biorąc, prowadzić do niezależności jednostki. Założenia były, wydawać by się mogło, słuszne. W każdym społeczeństwie bowiem zdarzają się osoby, które gdy tylko mają w ręku choć skrawek władzy, zaczynają jej nadużywać. Bywa, że rodzice terroryzują swoje dzieci, że dorosłe dzieci gnębią swoich starych rodziców, że mężowie sprawują kontrolę nad żonami i na odwrót. Relacja, w której żadna ze stron nie jest finansowo zależna od drugiej, powinna być uczciwa, przejrzysta i dobra. Ograniczenia pieniężne są często bardzo ważnym czynnikiem, który nas przy kimś trzyma, niekiedy nawet sobie tego nie uświadamiamy. Byłam kiedyś w związku, w którym pozornie wszystko grało i nie czułam potrzeby kończenia tej relacji. Aż do czasu, kiedy dostałam w pracy podwyżkę, która umożliwiała mi samodzielne zamieszkanie. Wówczas dopiero uświadomiłam sobie, że nic mnie przy tej osobie nie trzyma. Nie trzeba daleko szukać przykładów kobiet, które żyją w wieloletnich związkach z uzależnionymi mężczyznami tylko dlatego, że oni utrzymują rodzinę, a one nie dałyby rady tego same robić. Podsumowując więc – założenia zmian przeprowadzonych w Szwecji wydawały mi się słuszne. Okazało się jednak, że kiedy państwo przejęło rolę opiekuna jednostki – ludzie przestali się troszczyć o siebie nawzajem.
Film bardzo mnie poruszył i od razu zaczęłam szukać w internecie opinii o nim. Sporo było tych nieprzychylnych, sugerujących kłamstwo i szkalowanie. Trzeba powiedzieć od razu, że nie jest to dokument w klasycznym rozumieniu tego gatunku. Dużo tu przejaskrawień i karykatur, pokazuje się też pewien wycinek szwedzkiej rzeczywistości, ale że w filmie nie ma innej – bierzemy to za całość. Są też jednak fakty, a mianowicie, że prawie połowa Szwedów mieszka sama, że prężnie funkcjonują banki spermy, a kobiety często decydują się na samotne macierzyństwo, że jest coraz więcej samobójstw, wielu ludzi umiera w samotności, a dochodzi nawet do tego, że ich zwłoki odnajdywane są po kilku miesiącach.
Szwecja to społeczeństwo niezależnych jednostek – te słowa padają w filmie wiele razy i zmuszają do zastanowienia nad tym, co poszło nie tak? Przecież nie ma nic złego w wolności i niepodleganiu nikomu. Tak popularny dziś trend, żeby pomyśleć o sobie, spełniać marzenia i nie poświęcać się dla innych jest chyba dobrą tendencją, ale dla urobionych po łokcie ludzi, którzy gonią własny ogon, próbując utrzymać rodzinę, zrobić codziennie obiad, zapewnić opiekę dzieciom i brak im czasu na dobrą książkę, chwilę samotności w lesie czy choćby ciepłą kąpiel. Wygląda jednak na to, że wpajanie całkowitego indywidualizmu od najmłodszych lat nie przynosi najlepszych efektów.
Można się spierać, czy sytuacja społeczna w Szwecji to wyłącznie efekt przeobrażeń z lat 70. Cały nowoczesny świat prezentuje ostatnio tendencję do oddalania się ludzi od siebie nawzajem. Sprzyja temu przeniesienie wielu relacji do wirtualnej rzeczywistości. Więc może w Szwecji jest to po prostu efekt trendu ogólnego, który natrafił na społeczność wyjątkowo introwertyczną i zdystansowaną, pogłębiając tylko te jej cechy.
Niezależnie od tego, czy teza prezentowana w filmie jest słuszna, czy nie – warto się nad całą kwestią zastanowić i przede wszystkim – być czujnym. Sprawdzać, czy ci, z którymi nie utrzymujemy kontaktu, przypadkiem nas nie potrzebują. Może nie jest miło odwiedzać zrzędliwych rodziców, którzy w dodatku w dzieciństwie urządzili nam niezłe piekło, ale chyba nie chcielibyśmy, żeby umarli w samotności.
Film zrealizowany jest w ciekawy i naprawdę poruszający sposób, wyraziste sylwetki bohaterów, symboliczne ujęcia i interesujące historie sprawiają, że ogląda się go z zapartym tchem. Reżyser wspomina w jednym wywiadów, że potraktował temat z przymrużeniem oka, ja się na tym filmie specjalnie nie uśmiałam, jest raczej smutny. Należy go jednak traktować jako pewnego rodzaju wyolbrzymienie, co przyznaje sam twórca. To diagnoza problemu, który nie osiągnął jeszcze stanów alarmowych ukazanych w dokumencie, ale jest realny. Na zakończenie wspomnę jeszcze o udziale w filmie Zygmunta Baumana – polskiego socjologa i filozofa – który został poproszony o wypowiedź na temat tendencji społecznych w Szwecji. Jego opinia jest również szeroko komentowana w internecie i nie zawsze pochlebnie. Mnie zastanowiły dwa zdania. Po pierwsze, że szczęście to są chwile wynikające zazwyczaj z tego, że zwalczyło się jakieś przeciwności, stanęło się twarzą w twarz z wyzwaniami losu. Kiedy nie ma tych przeciwności – nie ma szczęścia. Nie znajdziemy go w społeczeństwie, gdzie na każdy problem jest rozwiązanie w postaci formularza, zasiłku, organizacji zajmującej się tą czy inną kwestią.
A po drugie – państwo może zapewnić ci wszystko, ale nie zorganizuje ci bycia z ludźmi, te relacje musisz stworzyć sobie sam. I z tym Was dziś zostawię.



Komentarze
Prześlij komentarz