„Znów zastawiamy przyszłość jak wnyki na wnuki”

 


fot. ze strony pchamytensyf.pl

Nie lubię szukać, lubię gdy coś ładnego samo do mnie przychodzi. Ktoś poleci, wstawi zdjęcie książki, udostępni ładny utwór. Ale ostatnio w kwestiach muzycznych nic takiego mi się nie przydarzyło. Zaczęłam więc przesłuchiwać jakąś playlistę, ale nic mnie w niej w sposób oczywisty nie zachwyciło, zapewne do niej wrócę i paru wykonawcom dam drugą szansę. Dziś jednak przypomnę album, o którym już tu kiedyś wspominałam. Mój pierwszy wpis na tym blogu, następujący zaraz po krótkim powitaniu, dotyczył piosenek na temat wirtualnej rzeczywistości i epoki ekranów. Wtedy to przedstawiłam Wam utwór duetu Bisz i Radex. Panowie wydali w 2019 roku płytę pt. „Duch oporu”. Mogłaby właściwie patronować temu blogowi, bo po każdym kawałku, ba po każdym niemal wersie, mam ochotę powiedzieć: jakie to jest dobre!

Bisz to raper i producent muzyczny, znany między innymi z występów w zespole hip-hopowym B.O.K. Radex to kompozytor, muzyk i wokalista, założyciel zespołu Pustki. Panowie podzielili się tak, że teksty (niemal wszystkie) napisał Bisz, a muzykę – Radex, który odpowiedzialny jest również za produkcję i miksy.

Cóż, nie jestem znawcą rapu. Dochodzą do mnie sygnały, że pojawia się ostatnio wielu melorecytujących poetów, którzy znakomicie radzą sobie ze słowem. Być może więc dla kogoś innego teksty Bisza nie będą jakąś rewelacją. Ja jednak jestem pod ogromnym wrażeniem smaczków językowych i wyciśnięcia z każdego słowa maksimum wieloznaczności. Rozsnuwa przed nami pajęczynę wyrazów, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, ale w zaskakujących zestawieniach zyskują nowe sensy.

Tytuł „Duch oporu” najlepiej obrazuje tematykę albumu. Każda z piosenek to veto. Niezgoda na wirtualny świat, na miałkie treści wylewające się z telewizji i internetu, na konsumpcjonizm i brak myślenia o przyszłości planety. A wszystko to podane w tak mocnych słowach, że ciarki na różnych częściach ciała, to norma podczas słuchania tej płyty. I żebyście mnie źle nie zrozumieli – praktycznie nie ma tu wyrazów niecenzuralnych. Ja osobiście nie mam nic przeciwko nim, ale niektórych to razi. Tu efekt przyciągnięcia, a wręcz zaszokowania słuchacza osiągnięty jest w zupełnie inny sposób – twórca odwołuje się do naszego intelektu i naszego słownika.

Muzyczka też jest bardzo ciekawa, przede wszystkim różnorodna. Nie tylko zwykłe rapowanie do bitu, lecz także gitara, fortepian. Po prostu smaczne dźwięki. W niektórych utworach oprócz melorecytacji Bisza pojawia się też śpiew Radeksa, co jest bardzo interesującym połączeniem. Uważam, że jak na rap, jest to muzyka bardzo melodyjna, niezwykle miła dla ucha. No, może poza utworem tytułowym, który jest okraszony dość ciężkim brzmieniem, ale za to doskonale podkreśla to wagę słów.

No i właśnie do tych słów przejdę. Znacie mnie i wiecie, że będą cytaty. Wydaje mi się to jednak bardzo istotne. Myślę, że mało kto usiądzie z polskim tekstem i go przeczyta. Albo odtworzy płytę tyle razy, żeby rzeczywiście zrozumieć każde słowo. A taki wyjątek z tekstu, coś co przyciągnęło mnie, może poruszy też Was, zachęci do posłuchania danej piosenki, a może sprawi, że odtworzycie ją po raz kolejny i kolejny. Może nawet sprawi, że będziecie chcieli zmienić coś w swoim życiu. To chyba często nieśmiałe marzenie poezji…

Chcą mnie wtłoczyć w formę, zapakować w folię

Ja nie jestem content, ja nie jestem kontent

– mówi Bisz w tytułowej piosence i powiem, że ja też nie zawsze jestem zadowolona z treści, które sama przeglądam i które zabierają mi naprawdę dużo czasu. Nie sprzedaję swojej twórczości ani swojego życia, bo akurat nikt tych rzeczy nie chce kupić, ale oglądam tych, którzy to robią. Oni są chyba kontenci z tego, co robią, ja – nie zawsze…

Więc zanim przebodźcują mi percepcję informacyjnym szumem

Siadam pod starą wierzbą

Ptak obraca się na żyłce pod gałęzią

Kto mu zrobił to? Odcinam go i odlatuje lekko.

Kiedy ciągną za sznurki

Ja próbuję być oflajn

Wiem, że nie da się już ukryć

Ale próbować można.

(...)

Myślę, że magiczne pudło tylko

W jakiś sposób zastąpiło pradawne ognisko

Przy którym siadaliśmy blisko siebie

Nie bojąc się o nagłe przełączenie

Mieliśmy jakąś wspólną rzeczywistość

Znajome głosy się ścierały, iskrząc

A teraz siedzimy przed szybką, milcząc

Gdy ona opowiada za nas wszystko.


Tyle z piosenki „Oflajn”, komentarz wydaje mi się zbędny.


Zachłanność bywa bezinteresowna, świat to dom

Człowiek to w magazynie Rosenthala mastodont

Wyobraźnia, która chciała władzę kraść bogom

Superman? Nie.

To samolot? Nie.

To ptak dodo.


To z piosenki „Kość”, która w dość ostry sposób krytykuje jedzenie mięsa i złe traktowanie zwierząt, ale to w tej podstawowej warstwie sensów. Można to też, myślę, czytać szerzej jako opis tego, w jaki sposób traktujemy naturę, jak sytuujemy się ponad wszelkimi gatunkami, uważając, że mamy prawo decydować o ich losie.

Chciałabym również zwrócić Waszą uwagę na utwór „Zmienne prądy”. Pierwsza jego część to rapowanie do akompaniamentu gitarowego – bardzo subtelny muzycznie kawałek, niosący zarazem ciężkie treści w słowach.

Chyba mój ulubiony utwór, bo dotyczący mowy – „Pokaż mi język”.

Widzimy świat poprzez język, popatrz

Ślepniemy, gdy nasze słowniki chudną w oczach.

(…)

Słowo to niewinne wspólne dobro

A bywa podkładaną świnią, bombą

Gdy polskość niezgody więźnie w gardle

Ja bardzo przepraszam, pozwól, że odkaszlnę

 

I na zakończenie ostatni utwór z tej płyty: „Koniec historii”.

Po potop po nas

Nie mamy czasu jak lodu

(…)

Tak łatwo się zachłysnąć, znów przestawiamy budzik

Znów zastawiamy przyszłość jak wnyki na wnuki.

 

Tyle. Mam nadzieję, że skłoni nas wszystkich do refleksji…

 


Komentarze

Popularne posty